Szkolne kazamaty

Dzieci, pomimo wątpliwości, ruszyły za Michałem. Najpierw zeszły do szatni, aby wykorzystując chwilę prywatności przyjrzeć się znalezionemu pękowi kluczy.

- Po co mu tyle kluczy, jeżeli do szafek są kody?

- Gdy zgubiłem karteczkę od mamy, pani wychowawczyni otworzyła mi szafkę kluczem… - Dzieci spojrzały na siebie, a Wojtek kontynuował - Tym bardziej nie możemy tego używać i jak najszybciej powinniśmy oddać klucze woźnemu.

- Posłuchajcie Wojtka! Po co wam te klucze? - Zosia stanęła po stronie kolegi.

- A wiecie jak Kolumb odkrył Indie? - Wtrącił Karol, filigranowy brunet, najlepszy kolega Michała.

- Kolumb odkrył Amerykę, a nie Indie. - Przerwał Michał. - Nazwał tak czerwonoskórych, bo nie wiedział gdzie jest…

 

 

- Idąc tropem wielkich odkrywców i my musimy pójść w nieznane! Odkryć Indie albo Amerykę albo coś, co jeszcze się innym dzieciom nawet nie śniło! - Karol mówił z takim przekonaniem, jakby naprawdę wcielił się w rolę Ferdynanda Magellana. - Pomyślcie jakie skarby muszą skrywać szkolne pomieszczenia ukryte przed naszym wzrokiem… Może odnajdziemy tam te wszystkie zarekwirowane piłeczki ping- pongowe! - Karol wzbudził zainteresowanie. Dzieci zdawały się przekonywać do pomysłu Michała i Karola. - Chodźcie, wszystko wytłumaczę wam po drodze. - Dzieci ruszyły w stronę parteru, gdzie miały nadzieję znaleźć wejście do pomieszczeń socjalnych.

Cel został zlokalizowany. Według obserwacji Michała i Karola pomiędzy boksami szatni 6A i 5B znajdowały się metalowe drzwi, przez które czasem wchodził i wychodził Zygmunt woźny. Brak fizycznego zamka oznaczał, że żaden z kluczy nie będzie pasował do drzwi.

Michał podniósł klucze i delikatnie przyłożył je do drzwi, blisko klamki. Usłyszano piśnięcie i krótki dźwięk podnoszącego się rygla. Drzwi otworzyły się. 

- Magia. - skwitował krótko Michał - Wchodzimy. - Wszedł pierwszy, za nim reszta dzieci. Ostatnie z nich, zgodnie z planem zatrzasnęło drzwi. 

- Latarka. - na znak Karol wygrzebał z plecaka długopis z lampką. 

- Co to za labirynt?! Znajdźcie włącznik! - Dzieci zaczęły macać po ścianach do skutku, aż po chwili pomieszczenie rozświetliło się. Ujrzały dziesiątki metalowych szaf czekających na rozstawienie.

- To mi wygląda na skarbiec… - spekulował Karol. - Przyszły skarbiec… Mama zawsze pyta się gdzie idą pieniądze z komitetu rodzicielskiego, a ja już wiem gdzie! Będą w tym skarbcu!

- Skarbiec?

- A jak inaczej wytłumaczysz te metalowe szafy? Przecież to jest tak solidne, że nadaje się tylko do skarbca! Popatrzcie na te zamki, przecież tego nie da się otworzyć magią!

- A nie interesują was te piłki?! - Krzyknął Wojtek. Nagle usłyszeli zbliżające się kroki. Do magazynu wszedł woźny Zygmunt, a dzieci zamarły.

- A co wy tu robicie dzieciaczki?

- Przyszliśmy oddać Panu klucze, które zostały zgubione u nas na angielskim! - Wyrwała się Zosia. - Chwilę musieliśmy Pana poszukać! - Krótka wymiana wymownych spojrzeń wystarczyła, aby Michał podał klucze do ręki woźnego.

- To miłe z waszej strony, jednak nie byłoby lepiej, gdybyście oddali klucze bezpośrednio do pani? Nie musiałybyście mnie szukać i narażać się na niebezpieczeństwo.

- Drobiazg, panie Zygmuncie - zaczął Michał. - Jak widać daliśmy radę… Jak już tu jesteśmy, to może opowie nam pan co będzie składowane w tym skarbcu?

- Skarbcu? Szkraby, to nie jest skarbiec! - Zaśmiał się woźny. - Te szafy to na wyposażenie naszej szkoły. Widzicie? Są różne! Te kolorowe już znacie, stoją w waszych szatniach, tam - pokazał na tylne rzędy. - stoją meble, które trafią do klas i sekretariatów. Można tam trzymać książki, dokumenty, sprawdziany, przybory szkole i zabezpieczyć je dzięki tym solidnym zamkom. Trochę bardziej na prawo stoją…

- Wózki na laptopy! - dzieci powiedziały chórem.

 

 

- No tak… - Zygmunt przypomniał sobie okoliczności, w których zgubił klucze. - A tutaj, przed nami mamy szafy gospodarcze. Dzięki nim będę mógł przechować i zamykać środki czystości na każdym piętrze, nie będę musiał schodzić za każdym razem do piwnicy po nową szmatę do podłogi lub nowy płyn do podłóg… - Zygmunt mógł opowiadać dzieciom o swojej pracy jeszcze cały dzień, jednak ich rozmowę przerwał dzwonek.

- Panie Zygmuncie, musimy już iść! Zadzwonił dzwonek, a my musimy być przed naszą panią!

- Mam pewien pomysł. - Woźny pokazał drzwi na tyłach swojej pracowni. - Widzicie tamte przejście? Wchodzicie, zapalacie światło po prawej stronie, a potem biegniecie schodami na samą górę. Ciągniecie za klamkę i jesteście na samej górze. Ruszajcie, a zdążycie przed panią.

Dzieci ruszyły natychmiast. Biegły po schodach. Prędko przechodziły z piętra na piętro. W końcu dotarły na samą górę, gdzie kończyły się schody. Nacisnęły klamkę i wybiegły na korytarz. I już zbliżały się do swojej sali, gdy nagle….. na ich drodze stanęła Pani Dyrektor.

-A skąd się tu wzięłyście? Co robiłyście za tymi drzwiami? Będziemy musieli porozmawiać. Zanim pójdziecie do klasy, zapraszam do mojego gabinetu. Lepiej, żebyście miały dobre wytłumaczenie…

Dzieci ruszyły za dyrektorką, już wyobrażały sobie co je czeka, zaczęły się też domyślać przyczyn feralnego zbiegu okoliczności...

Cdn.

 

2022_04_karta-katalogowa-msau-pl.pdf

 

Zobacz szafy gospodarcze MSAU z nadstawkami:

Poznaj wszystkie przygody naszych bohaterów akcji "Przyjazna Szkoła"